Robiąc ostatnio porządki na strychu wpadło mi w ręce coś, co większość z Was pewnie wyrzuciłaby na śmietnik albo przynajmniej upchała gdzieś w inny kąt – to stara walizka po babci.
Jako, że ciężko przychodzi mi wyrzucanie czegokolwiek (dlatego pół mojego garażu to tzw. “przydasie”), postanowiłam coś zmajstrować z tej walizeczki.
Przed metamorfozą było tak:
Z racji tego, że walizka nie wyglądała tragicznie i była bardzo sztywna, mogłam się pokusić o zrobienie z niej stolika.
Wiem – temat może nieco oklepany, bo stolików z walizek jest już na pęczki, ale postarałam się o nieco inny dizajn niż najbardziej popularne stoliczki z nóżkami hairpin czy patyczakami.
Odpowiedni wybór nóżek
Wybór nóżek pasujących do walizki jest spory, ja jednak od początku miałam wizję, aby były to nóżki w kształcie litery “X” i niestety o takie już nie było tak łatwo. Zaczęłam poszukiwania od producentów nóg i stelaży metalowych. Żaden z nich nie miał w standardowej ofercie tak małego wymiaru, a realizacja na zamówienie wykraczała poza założenia niskobudżetowego projektu. Następnie skupiłam się na poszukiwaniach wśród drewnianych konstrukcji. Znowu – wykonanie na zamówienie u stolarza odpadało, głównie ze względu na brak czasu na szukanie odpowiedniego wykonawcy, dojazdy itp. Musiało to być coś “na szybko”, najlepiej do kupienia przez internet. I wtedy przyszła mi do głowy pewna fajna rzecz: stolik-taca! Taka taca jest zdejmowana i przede wszystkim ma stelaż krzyżakowy w odpowiednim do mojej walizki rozmiarze. 🙂
Szybki research na jednym z popularnych portali aukcyjnych i za parę dni przywędrowała do mnie taca. Ale tak naprawdę nie na nią czekałam, tylko na jej nogi. 😀 Kosztowała mnie niecałe 100 zł z przesyłką.
Najfajniejsze jest to, ze zarówno tacę, jak i walizkę można bez trudnu zdjąć ze stelaża (walizka mocowana na rzepy do nóżek), więc mamy tak naprawdę dwa w jednym – obie rzeczy można użytkować w wersji z nóżkami lub bez.
A teraz szybkie krok po kroku, jak powstawał stoliczek.
Krok 1 – przygotowanie powierzchni
Przed pomalowaniem walizki musiałam odpowiednio przygotować podłoże, aby farba dobrze się trzymała i nie schodziła po jednym pociągnięciu paznokciem.
Najpierw walizkę dobrze umyłam woda z płynem do mycia naczyń, następnie odtłuściłam benzyną ekstrakcyjną i odczekałam parę godzin, aż wszystko odparuje.
Krok 2 – Malowanie
Po odtłuszczeniu mogłam przystąpić do malowania. Tym razem zastosowałam farbę kredową włoskiej marki Vernici.
To był pierwszy test, jeśli chodzi o tę farbę i jeszcze parę mebli muszę nimi zmalować, zanim ostatecznie wydam opinię, ale póki co mogę powiedzieć, że zapowiadają się bardzo obiecująco. Co do krycia, nie będę obiektywna, bo malowałam bez podkładu białą farbą po ciemnym tle, więc w takim przypadku zawsze potrzeba więcej warstw niż zwykle (malowałam 4-krotnie), ale już zielone elementy na białym tle potrzebowały jedynie dwóch warstw.
Farby są niemal bezzapachowe, co dla mnie jest dużym atutem. Nawet wosk, który zazwyczaj ma bardzo intensywny zapach, tutaj był zaskoczeniem. Nie powiem, żeby pachniał, ale był to inny, dużo mniej intensywny zapach niż ten, z którym się do tej pory spotykałam.
Do wykończenia narożnych okuć i brzegów użyłam koloru Rudy 102, przyciemniając go nieco czarnym kolorem.
Następnie metalowe elementy pokryłam metaliczną farbą amerykańskiej firmy Modern Masters w kolorze miedzi (copper). Na koniec potraktowałam je delikatnie pastą metaliczną w kolorze miedzi firmy Vernici oraz postarzającą, zieloną patyną, także tej firmy.
Nóżki pomalowałam trzykrotnie również metaliczną farbą Modern Masters w kolorze copper.
Krok 3 – Wykonywanie transferu
Na wieku walizki zrobiłam transfer tego, co akurat udało mi się znaleźć w szufladzie – napis “keep calm…” wpasował się w ten projekt całkiem fajnie.
Do transferu użyłam jednego z produktów do decoupage`u – medium do transferów:
Wydruk z drukarki laserowej, w odbiciu lustrzanym, posmarowałam dość grubo preparatem i przyłożyłam do powierzchni walizki. Następnie odczekałam kilka godzin, aby wydruk wysechł i zaczęłam rolować palcem wskazującym, maczając go w wodzie. Bo wielokrotnym powtórzeniu tej czynności transfer był gotowy do polakierowania.
Krok 4 – Zabezpieczenie
Walizkę musiałam solidnie zabezpieczyć, jako że stolik miał stać na tarasie. Użyłam bezbarwnego, matowego lakieru Vernici na bazie wody, pokrywając całą walizkę 4 razy.
Nóżki zawoskowałam 3-krotnie bezbarwnym woskiem.
Krok 5 – Wykończenie środka
Walizka w środku nie wyglądała zachęcająco, a nierówności i wgniecenia nie pozwalały na zastosowanie tapety, papieru ozdobnego czy innego podobnego materiału. Wyłożyłam więc wnętrze cienkim materiałem, używając do tego celu zszywacza tapicerskiego.
Myślę, że metamorfoza wyszła całkiem całkiem. Ale oczywiście nie mnie oceniać, bo nie jestem obiektywna. Czekam więc na Wasze komentarze, a tymczasem zapraszam do obejrzenia finałowego efektu:
Zobaczcie inne moje prace:
Metamorfoza starej komody RTV – jak malować pasy bez zacieków?
Decoupage na meblach – techniki stylizacji mebli
Metamorfoza ludwikowskiej komody Glamour